Moja borzykowska szkoła 1950 – 1953.

Pierwszy raz poszedłem do szkoły 1 września 1950 roku. Była to wtedy szkoła czteroklasowa. Na prowadzenie lekcji dla klas I – IV przeznaczono tylko jedną salę lekcyjną na parterze. (W drugiej, identycznej sali na piętrze zgromadzono różne książki i urządzono prowizoryczną bibliotekę. Raz w tygodniu, na dużej przerwie po zajęciach dla klas III-IV   a przed lekcjami dla klas I-II  nauczycielka wypożyczała książki). Nauka odbywała się w klasach łączonych jednocześnie dla uczniów dwóch klas. Od godziny 8-ej jeden rząd ławek zajmowali uczniowie klasy  III  a sąsiedni rząd był przeznaczony  dla klasy IV . Gdy starsi uczniowie kończyli lekcje ich ławki zajmowali  uczniowie z klas I i II. Przez wrzesień naukę prowadziła p. Wiktoria Zofia Umińska. Zdążyła zapoznać dzieci z pierwszej klasy z nowym elementarzem, gdzie głównymi postaciami była Ala i As. Była to barwnie ilustrowana książka, wydana w dużym charakterystycznym  formacie (prawie A4), gdzie szerokość stron była większa niż ich wysokość.

Tu muszę dodać nieco faktów i moich wrażeń. Przychodząc do szkoły umiałem już czytać  i pisać a umiejętności te zawdzięczam mojej Mamie. Mój pierwszy elementarz, z którego zacząłem się uczyć czytania i pisania już w wieku 5 lat  miał tytuł „Elementarz dla szkół miejskich i wiejskich”. Jego format i wielkość były podobne do formatu wszystkich książek i zeszytów . Nie było w nim nawet śladu  kolorów. Okładka miała  kolor zbliżony do barwy papieru pakunkowego, podobnie jak większość  wydawanych wtedy książek. Postacie z tego elementarza to pani Walentowa, Ola i Tomek. Mama miała zamiar posłać mnie od szkoły w wieku 6 lat stąd  ten mój przedszkolny trud… Inspektor oświaty  we Wrześni  p. Nawrocki, do którego mama mnie zabrała powiedział „niech pani podaruje mu jeszcze rok dzieciństwa”… i do szkoły jako 6-cio latek w 1949 roku nie poszedłem. Zapamiętałem życzliwy uśmiech pana inspektora. Z „podarowanego” roku dzieciństwa niewiele zostało bo lekturą obowiązkową stała się dla mnie „Arytmetyka dla klasy pierwszej”. Stąd następny rok minął mi m.in. na nauce dodawania i odejmowania.

Umiejąc czytać, pisać dodawać i odejmować stałem się uczniem I klasy. W klasie I nauka obejmowała to co już dobrze umiałem… W dniu 1 października  1950 roku nauczycielką szkoły w Borzykowie została pani Waleria Daroszewska, która  przybyła ze Słupska. (W Słupsku p. Daroszewska działała jako p.o. referenta Opieki nad Dzieckiem przy tamtejszym Wydziale Oświaty). Pani Umińska i jej  mąż zostali przeniesieni do szkoły w Sokolnikach. W Kronice Szkoły odnotowano przybycie ob. Daroszewskiej  następująco : „od chwili wzięła się do pracy tak aby powierzoną młodzież i szkołę postawić na płaszczyźnie wymagań nowej socjalistycznej rzeczywistości.

(W powojennej rzeczywistości z nastaniem stalinowskiej PRL  nie należało używać zwrotów „pan, pani”- nawet na kopertach adresowanych listów). Można było być obywatelem, obywatelką (ob.) lub towarzyszem (tow.). Wg zapisu  w  Kronice Szkoły  w 1950 roku w szkole było 22 dzieci ( I – 7, II – 7, III – 4 , IV – 4)”. Tu wypada przypomnieć, że początki mojej nauki w szkole oraz początek pracy w niej p. Daroszewskiej  zbiegły się z czasem szerokiego pogłębienia stalinizacji.  Szkoła polska stała się zwierciadłem tego czasu. Życie szkól podstawowych i średnich zostało zdominowane przez ideologię bolszewicką i bieżące wydarzania polityczne. „Kronika Szkoły” pisana przez nauczycieli niewiele mówi o  nauce uczniów. Natomiast pełno jest w niej stalinowskiej retoryki. W szkołach jednym z kryteriów oceny lekcji prowadzonej przez nauczyciela większości przedmiotów była obowiązkowo odpowiedź na pytanie : „czy lekcja jest przeprowadzona metodą dialektyczną i historyczną, czy jest realizowany plan 6-letni i propagowany pokój, czy jest wpajana w młodzież przyjaźń do ZSRR”. W Kronice borzykowskiej szkoły odnotowano wszystkie propagandowe imprezy w roku szkolnym 1950/1951 począwszy od akademii 7 listopada zorganizowanej „w 33-cią rocznicę rewolucji październikowej”. Podczas akademii 7 listopada miałem swoje pierwsze, zadane mi wystąpienie przed borzykowską publicznością. Program przewidywał  wygłoszenie okolicznościowego wiersza. Początek pamiętam niestety do dziś :

„Dzień siódmego listopada w kalendarzu się czerwieni.

Cała Polska tańczy rada, wszystko się  czerwienią mieni…

Wpatrzony w publiczność zebraną na akademii zapomniałem reszty wiersza. Powtórzyłem jeszcze raz te same dwa zdanie, ukłoniłem się i odszedłem. Tak  wyglądało moje pierwsze w życiu publiczne wystąpienie.

W dniu 26 listopada obchodzono miesiąc pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej. Wkrótce wysłano ze szkoły życzenia do Warszawy dla uczestników II światowego kongresu obrońców pokoju. W ostatni dzień 1950 roku – jak to zapisano – „młodzież szkolna produkowała się” na wieczorku zorganizowanym przez P.O.P. PZPR. W Kronice szkoły ostatni raz użyto słowa „gwiazdka” przy okazji zbiórki pieniędzy na dzieci koreańskie, jakiej dokonano „przy wybitnym współudziale ob. Daroszewskiego  Michała”. W dniu 1 stycznia 1951 roku ogłoszono początek „nowej tradycji” (rodem z ZSRR) – czyli „tradycyjnego pożegnania starego i powitania nowego roku wraz z choinką i „dziadkiem mrozem”, który obdarowywał dziatwę słodyczami”. Odtąd miał zniknąć z polskiej obyczajowości „Gwiazdor” lub św. Mikołaj. Zgodnie z nową leninowsko-stalinowską  obyczajowością choinka,(którą zapomniano nazwać drzewkiem noworocznym) „była pięknie przybrana gołąbkami pokoju i projektami realizacji planu 6- letniego”… Trzy tygodnie później urządzono w szkole wieczór z okazji rocznicy śmierci Lenina.

Wkrótce minęło pierwsze półrocze nauki w borzykowskiej szkole. Pani Daroszewska przyniosła do klasy różne gazety i poleciła mi przeczytać po kilka fragmentów z różnych stronic. Sprawdziła w ten sposób, czy moja umiejętność biegłego czytania elementarza nie wynika czasem ze znajomości go na pamięć…  Okazało się, że czytam swobodnie nieprzerabiane jeszcze  końcowe strony elementarza jak  i gazety. Wtedy p. Daroszewska poleciła mi przesiąść  się na drugą stronę  klasy zajmowaną przez uczniów klasy II.  Musiałem zająć miejsce w ławce obok Ireny Bartkowiak co wywołało ogólny śmiech i sporo kpin w klasie – bo dotąd żaden chłopiec nie siedział w jednej ławce z dziewczyną !. Nadeszła wiosna i kwietniowe Święto Lasu. Boisko szkolne i nauczycielskie podwórze gospodarcze obsadzono morwami. Nadszedł dzień 1 Maja i  zorganizowano jak corocznie okolicznościową akademię. W Kronice zapisano, że „złożyły się na nią aktualne przemówienia, deklamacje, recytacje, śpiew i tańce indywidualne i kolektywne”. Owych tańców indywidualnych i kolektywnych nie  mogę sobie przypomnieć… Maj minął pod znakiem obchodów dni oświaty, książki i prasy. Tu wypada dodać (za Kroniką), że wszystkie dzieci prenumerowały „Płomyczek”, „Iskierki” lub „Świerszczyk” i czytały książki z biblioteki szkolnej. Musiały regularnie opłacać składki na SFOS (Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy) podobnie jak na Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Rodzice musieli prenumerować „Szkołę i Dom” oraz „Stolicę”.  Ale jak utrwalono to w Kronice „nie było żadnej akcji o charakterze  państwowym, której dzieci nie przeżywałyby wraz z całym Narodem Polski Ludowej”…

Nadszedł dzień 25 czerwca 1951 roku i uroczystość  zakończenia  roku szkolnego 1950/1951. Wg Kroniki „Szkoła i sale  były udekorowane ze smakiem artystycznym”. Wypada wyjaśnić jak osiągnięto wzmiankowany smak artystyczny . Całą frontową ścianę klasy pokryto czerwoną marszczoną bibułą karbowaną tzw. krepą, i zużyto wiele rolek tego towaru. Było to tło dla portretów Stalina. Lenina, Marksa, Engelsa, Bieruta i Rokossowskiego. Na wypadek wizytacji władz oświatowych pani Daroszewska co kilka dni przepytywała  uczniów ze znajomości wiszących portretów. Zapamiętałem wymaganą pełną odpowiedź odnośnie portretu Stalina : Generalissimus, Chorąży Pokoju Józef Wissarionowicz  Stalin . Na końcu należało dodać : Józef Stalin bardzo kocha dzieci… Całości  ówczesnego artyzmu  ściany dopełniały liczne papierowe Gołąbki Pokoju.

Jak zwykle na program uroczystości złożyły się „okolicznościowe produkcje artystyczne” i odczytanie promocji. Ja po półrocznej nauce w klasie I i po pół roku w klasie II otrzymałem promocję do klasy III.

W sobotę 1 września 1951 roku rozpoczął się kolejny, dla mnie drugi rok pobytu w borzykowskiej szkole. Uczniów dotąd uczęszczających do szkoły a urodzonych w latach wojny (roczniki do 1945 r.) zdumiało i wywołało zdziwienie połączone z jakimś żalem  szumne powitanie trojga nowych pierwszoklasistów.  Nad drzwiami wejściowymi do sali szkolnej wisiał papierowy transparent z hasłem „Serdecznie witamy dzieci urodzone w 1944 roku”. Tak witano Bożenę Floraszak, Bożenę Łyszkiewicz i Zdzisława Bartkowiaka. Uczniowie starsi nie mogli pojąć skąd brała się ta feta… Z szumną opowieścią i wyjaśnieniami wystąpił p. Michał Daroszewski. Zaczął najpierw zadawać pytania dlaczego takie serdeczne powitanie przeżywa szkoła? Nikt z nas nie wiedział, więc mąż nauczycielki zaczął z radością swą opowieść, która jak można wyczytać w Kronice pokrywała się z zamieszczonym tam tekstem : „Wstępujące pierwszy raz do szkoły dzieci zostały urodzone w pamiętnym 1944 roku, kiedy to  Zwycięska Armia ZSRR wraz z Odrodzonym Wojskiem Polskim uwolniły kraj od hitlerowskiego faszyzmu , w roku w którym, powołano wiekopomny PKWN”. Tak to „celem uświetnienia tych chwil przyjęcie dzieci do szkoły rocznika 1944 nosiło charakter specjalny”!. Promowano wierutne kłamstwo choćby dlatego, że w 1944 roku wojna trwała nadal a PKWN był jak wiadomo stalinowskim pomysłem na ustanowienie bolszewickiej władzy w naszym kraju.

Do tej propagandowej hecy przygotowywano się już w wakacje zgodnie „z zarządzeniami odgórnych Władz Oświatowych. Przy szkołach powoływano Specjalne Komitety Rozpoczęcia Roku Szkolnego”. Oczywiście także w borzykowskiej szkole w dniu 25. sierpnia powołano taki czteroosobowy komitet. (Patrz str. 26  Kroniki Publicznej Szkoły Powszechnej w Borzykowie).

Naukę w III klasie w roku szkolnym 1951-1952 rozpoczęło 7 uczniów (trójka dziewcząt i czwórka chłopców). Nowością był dla trzecioklasistów rozkład lekcji od godziny 8-ej do 12.10 (nadal razem z kl.IV). Klasy I-II miały zaplanowane lekcje od 12.10 do 15.10. Do klasy II, którą „opuściłem” zaczęło uczęszczać siedmioro uczniów , w tym tylko dwie dziewczynki.

Nadal uczniowie musieli należeć do : S.K.O.W. (szkolny komitet odbudowy Warszawy) i musieli opłacać „dobrowolnie” składki potwierdzane znaczkami wklejanymi do legitymacji, należeć do S.K. Przyjaciół ZSRR co znów potwierdzała kolejna legitymacja. Od połowy listopada należało być członkiem SKO (szkolna kasa oszczędności) i wpłacać dowolne oszczędności…

A jak szkoła realizowała program socjalistycznego wychowania? W ocenie pomoże wykaz zorganizowanych imprez :

30 września 1951 – poranek a okazji miesiąca odbudowy Warszawy, a 14 października –  akademia z okazji miesiąca pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej. W pogadance na  temat osiągnięć i wynalazków w ZSRR  p. Daroszewska  wymieniła jako wynalazcę  radia Aleksandra Popowa, jako wynalazcę żarówki Aleksandra Łodygina. Aleksander Możajski został wymieniony, jako Rosjanin, który miał zbudować pierwszy w świecie samolot. Po powrocie do domu zajrzałem do „Nowoczesnej Encyklopedii Ilustrowanej” Michała Arcta, wydanej w 1937 roku, gdzie przeczytałem, że  radio wynalazł Włoch Marconi, a żarówkę Amerykanin Edison. Wyczytałem też, że pierwszy samolot, który wykonał samodzielny lot zbudowali Amerykanie – bracia Wright. Na najbliższej lekcji historii „pochwaliłem” się p. Daroszewskiej  tym, co wyczytałem w encyklopedii. Usłyszałem, że to nieprawda a książka jest stara, już nieaktualna bo z czasów sanacyjnych. 7 listopada urządzono  akademię „z racji 34 rocznicy wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej”, 16 grudnia – odnotowano niegramatycznie w Kronice tak :„uroczystość odnoszącą się akcji gospodarczych”. Dalsze wydarzenia to : 6 stycznia 1952 – impreza noworoczna, 18 kwietnia – poranek z tytułu urodzin prezydenta RP Ludowej B. Bieruta, 1 maja – akademia, 31 maja 52  – uroczystość M.D.D. (zapewne skrót oznaczał międzynarodowy dzień dziecka) i w końcu 25 maja 1952 – zakończenie roku szkolnego 1951/52. Szkoła szczyciła się także efektami zbiórki odpadów użytkowych : makulatury, szmat, tłuczki  szklanej, kości, złomu stalowego i żeliwnego. Uzyskano 116 zł, które przekazano na odbudowę stolicy. Na książeczkę oszczędnościową SKO zebrano łącznie 272,62 zł. Dodano w Kronice, że młodzież zbierała zioła, hodowała króliki i gołębie.

Obiecująco p. Daroszewska podsumowała kończący się rok szkolny 1951/52 : „ z powyższych wynika, że młodzież urabia się w kierunku socjalistycznego wychowania”.

W dniu 1 września 1952 roku rozpoczął się kolejny rok szkolny 1952/53 (dla mnie trzeci  a zarazem  ostatni  rok w borzykowskiej szkole). Jak zapisała w Kronice p. Daroszewska „specjalnie uroczyście witano uczniów urodzonych w 1945 roku jako wstępujących do szkoły w pamiętnym roku ukazania się nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Ludowej”… Nie pamiętam by przychodząca pierwszy raz do szkoły siódemka uczniów – jeszcze nie urabiana w kierunku socjalistycznego wychowania przez nauczycielkę była szczególnie uradowana.

Wkrótce ruszyło pełną parą, podobnie jak w dwóch latach poprzednich organizowanie imprez „uświadamiających dziatwę w duchu aktualności i pogłębiania socjalistycznego wychowania”:

30 września – poranek „z racji miesiąca odbudowy Warszawy”, 7 listopada – poranek „z racji XXXV rocznicy rewolucji październikowej, 11 października – „dziatwa dała produkcję artystyczną na zebraniu Frontu Narodowego : śpiew, deklamacje, recytacje indywidualne i zespołowe a  przedstawiciel wojska otrzymał kwiaty. Nazajutrz 12 października – jak to zapisano w Kronice znów „dziatwa dała produkcję artystyczną – tym razem na zebraniu rodzicielskim gdzie wybierano komitet rodzicielski. 7 listopada – urządzono kolejny poranek „z racji rocznicy rewolucji październikowej” z przemówieniem nauczycielki kierującej szkołą. Znów były deklamacje, recytacje i śpiew.(nie zapamiętałem czym się różniły recytacje od deklamacji ?). Następnego dnia – 8 listopada utrwalono w  Kronice fakt, że kolejny raz „dziatwa dała produkcję artystyczną” – tym razem dla starszej młodzieży i obywateli gromady Borzykowo. Kolejną imprezę zorganizowano 28 grudnia – była to „noworoczna impreza z Dziadkiem Mrozem”( rodem z ZSRR), który obdarował dziatwę tym co przygotowali rodzice (odnotowano b. liczny udział rodziców, młodzieży i gości („z górą 90 osób”). 17 stycznia 1852 – akademia w „ośmioletnią?” rocznicę oswobodzenia Warszawy przez bohaterską Armię Radziecką i walczące u Jej boku Wojsko Polskie ( oczywiście Ludowe), 30 stycznia – poranek „z racji śmierci Lenina” – w programie znalazły się : przemówienie nauczycielki kierującej szkołą, oglądanie albumu „Lenin w malarstwie” i czytanie fragmentów z życiorysu Lenina, 28 lutego – poranek z okazji 10-lecia ZWM,

5 marca zmarł Stalin. Wiadomość o jego śmierci dotarła do Borzykowa następnego dnia. Zapamiętałem moment gdy wybiegła z budynku Gromadzkiej Rady Narodowej w Borzykowie zapłakana mieszkanka Kołaczkowa w organizacyjnym stroju, w zielonej koszuli z emblematem ZMP na rękawie i z czerwonym krawatem. Płacząc  krzyknęła do konduktora kolejki stojącej akurat na przystanku : „zmarł generalissimus Józef Stalin”… Jak zareagował na jej płacz konduktor kolejki nie pamiętam. Stalinizm w wielu polskich umysłach trwał nadal i miał się nieźle.

9 marca p. Daroszewska opisała w Kronice co się działo w szkole po pięciominutowej ciszy „z racji pogrzebu Wielkiego Stalina” – popełniając o zgrozo – błąd ortograficzny. 14 marca – tym razem jednominutowa cisza poprzedziła przypadającą rocznicę zgonu Karola Marksa, o którym pogadankę wygłosiła „naucz. kier. szkołą.

Kilka dni przed świętami Wielkanocy na lekcję śpiewu p. Michał Daroszewski ,( który nieetatowo nauczał śpiewu różnych pieśni rewolucyjnych, piosenek o Nowej Hucie, piosenki o Warszawie, w której  wstawał nowy dzień, pieśni na 1 Maja i hymnu  ZSRR  oraz Międzynarodówki) przyniósł książeczkę do nabożeństwa !, z której zaczął nas uczyć wielkanocnej pieśni kościelnej „Wesoły nam dzień dziś nastał”… żebyście jak powiedział, umieli też śpiewać w kościele.

Zamieszczony w kronice opis programu obchodów 1 Maja zajął p. Daroszewskiej  1,5 strony. 17. maja rozpoczęły się obchody Dni Oświaty Książki i Prasy z pogadankami, przemówieniem nauczycielki „z wierszami, deklamacjami i recytacjami zespołowymi”.

Nadszedł wreszcie dzień 25 czerwca 1953 roku czyli dzień zakończenia roku szkolnego 1952/53. Pani Daroszewska odnotowała w Kronice, że  na uroczystości „Brak było przedstawicieli partii i P.G.R.N  pomimo, że przesłano piśmienne zaproszenie o udział. Z ramienia powiatu również nikt nie przybył”. Nie pamiętam abym z tego powodu był mniej zadowolony czy zawiedziony. Ważnym było jak zapisała w Kronice p. Daroszewska, że „przez  cały przeciąg 1952/53 roku szkolnego dziatwa szkolna oraz Komitet Rodzicielski czynili b. wiele wysiłków aby naukę, zachowanie i wychowanie ogólne i socjalistyczne oraz walkę o pokój, realizację planu 6-cio letniego prowadzić do jak najwyższych wyników”. Dla mnie natomiast było ważne że :

Otrzymałem „Świadectwo Ukończenia Szkoły Ogólnokształcącej Stopnia Podstawowego w Borzykowie” i promocję do klasy V. Cieszyłem się, że  po wakacjach  czeka mnie nauka w innej szkole – we Wszemborzu. W nowej szkole okazało się, że nauczycielka wcale nie musi być oschłą urzędniczką bez śladu uśmiechu na twarzy… Moją wychowawczynią w kl. V była pełna empatii i przyjazna dzieciakom Pani Zofia Skalska dojeżdżąjąca do szkoły z Miłosławia. Dla dzieciaków była „Kochaną Skalunią”. Taką też, jako moją pierwszą, prawdziwą Wychowawczynię zachowałem w pamięci.

Nazwy wszystkich propagandowych wydarzeń jakie w ciągu trzech lat miały miejsce w borzykowskiej szkole zapisałem celowo małymi literami.