Dzieje kolejki wrzesińskiej to część bogatej historii Wrześni, Pyzdr, powiatu wrzesińskiego i miejscowości,  które kolejka łączyła. Początek historii kolejki sięga jeszcze  okresu  zaboru pruskiego. Jej historia  przetoczyła się przez okres pierwszej wojny światowej. Z różnym szczęściem przebiegała  w trudnych latach międzywojennych oraz w okresie powojennym. Od ponad czterdziestu lat kolejki już nie ma. Ostatni raz przejechała szlak z Pyzdr do Wrześni  w dniu 1 września 1976 roku. Została zlikwidowana  a do połowy 1978 roku rozebrano wszystkie tory oraz  murowane  schroniska – poczekalnie na przystankach… Żal kolejki, która dobrze służyła  przez 78 lat. Obecnie o istnieniu kolejki  przypomina Wrześnianom mały peron  urządzony przy ul. Kaliskiej, gdzie kiedyś był przestanek Zawodzie, przemianowany w 1938 roku na Września-Miasto. Stojący tam parowóz Px48-1758 z dwoma wagonami towarowymi ma świadczyć o dawnej kolejce, choć akurat ten egzemplarz lokomotywy i te wagony nigdy nie pojawiły się na szlaku kolejowym z Wrześni do Pyzdr. Nie ma już szachulcowego budynku dworca Września Wąsk. Również dworzec kolejowy przy ul. Dworcowej po przeprowadzonym remoncie  nie przypomina zupełnie poprzedniego, stylowego dworca PKP. Nie istnieje już budynek dawnego „Bahn-Hotelu” w Borzykowie, przed którym w latach 1898-1905 kończyła bieg kolejka  kursująca wtedy na trasie  Września – Borzykowo. Era pary minęła a nieliczne koleje wąskotorowe istniejące jeszcze w Polsce dzięki ich pasjonatom, służą już prawie wyłącznie  do przewozów turystycznych. Tor kolejki przebiegał w Borzykowie zaledwie kilka metrów od domu, w którym się urodziłem oraz podobnie blisko sąsiedniego domu gdzie później mieszkałem. Stąd dzieciństwo i lata młodzieńcze spędziłem w bardzo bliskim sąsiedztwie kolejki. Odważyłem się napisać o wrzesińskiej kolejce gdyż zachęcił mnie do tego Mistrz tematyki kolejowej w Polsce a zarazem mój Autorytet  w dziedzinie „wąskich torów” i autor licznych książek – Pan Bogdan Pokropiński. A oto  jeszcze jedno „usprawiedliwienie”  pomysłu by pisać o „mojej” kolejce. Licząc tylko lata 1956-1960 ( do 1 czerwca 1960 r. czyli do dnia zdania matury we  wrzesińskim liceum), przejechałem w różnych wagonach kolejki ponad 36 000 km , co zajęło mi w sumie… cztery miesiące. Czytelników może dziwić dający się zapewne dostrzec  mój sentyment do wrzesińskiej kolejki i do jej wąskotorowego taboru. Lokomotywa „na węgiel, jeżdżąca z dymem”  była pierwszą maszyną ujrzaną w życiu – dopiero później zobaczyłem samolot. Stąd kolejka wąskotorowa i lotnictwo to moje dwie szczególnie uporczywe i odporne na upływ czasu fascynacje a przy tym bardzo odległe zarówno od mojego wykształcenia jak i zawodu. Szczególnie bliska jest mi ta kolejka, która kursowała do 1957 roku po torze o szerokości 600 mm . Pozostał po niej tylko jedyny, jeżdżący jeszcze okresowo na pałuckim szlaku ze Żnina do Gąsawy, zakupiony we Wrześni w 1938 roku parowóz oznaczony obecnie Px38-805. Jednak po przebudowie podczas napraw w 1953 roku, jego wygląd odbiega znacznie od stanu, w jakim trafił na szlak Września-Pyzdry. Trudno szukać pozostałych parowozów i wagonów z wrzesińskiej kolejki  wśród eksponatów muzealnych. Zamiast do muzeum w Wenecji trafiły na złom ale udało mi się odtworzyć ich sylwetki. W oparciu o uzyskane w Monachium rysunki fabryczne parowozów zakupionych dla kolejki wrzesińskiej w 1898 i w 1904 roku w tamtejszej Locomotivfabrik Krauss & Comp. mogłem wykonać  ich rysunki oraz pokazać Czytelnikom nieznane dotąd sylwetki tych pierwszych wrzesińskich lokomotyw. Kilka zachowanych  fotografii z tego okresu jest cenną rzadkością. Długo wahałem się i brakowało mi odwagi, by do opisu  kolejki dołączyć zapamiętane zdarzenia z „tamtych lat” składające się na kolejkowe klimaty. Złożyły się na nie rozmaite ciekawe widoki przesuwające się za oknami wagonów – dostrzegane między parą a dymem. Podczas ponad lub prawie półtoragodzinnej jazdy do Wrześni lub w drodze powrotnej do Pyzdr wagon kolejki był miejscem rozmaitych rozmów o aktualnych i dawnych wydarzeniach, które warto dziś przywołać z pamięci. Kolejka  kursująca  przez  Borzykowo torem biegnącym przez całą wieś tuż przy drodze nazwanej później ulicą Wrzesińską , w pobliżu wiejskich domostw  na swój sposób odmierzała czas –  przynajmniej sześć  razy podczas  doby. Zapytani o godzinę przypadkowo napotkani mieszkańcy Borzykowa odpowiadali niekiedy :  „dokładnie  nie powiem  – ale kolejka już jakiś czas temu szła z powrotem…” Kolejka również czegoś uczyła. Dziś jej już nie ma ale moje spostrzeżenie z  lat funkcjonowania kolejki  przejeżdżającej pod oknami mojego domu , że „najwięcej hałasu robią puste wagony” pozostaje  wciąż aktualne i …dotyczy nie tylko wagonów.

Lechosław Musiałkowski

Wspomnienia Pana Lechosława Musiałkowskiego